Świadectwo Marianny Korpieli

Życie z Bogiem – Marianna Korpiela
Urodziłam się w Jaworzu. Moi rodzice byli ewangelikami. Uczęszczałam do szkoły w Jaworzu i tam też uczyłam się dzięki naszemu księdzu Janowi Lasocie poznawać Pana Jezusa. I tak to się wszystko układało aż do roku 1939, kiedy to w święto Piotra i Pawła przystąpiłam do konfirmacji. Był to cudowny dzień, kiedy w kościele przed całym zborem składałam przysięgę Panu Jezusowi i wierność Jego kościołowi do śmierci. Dziękowaliśmy Panu Bogu i księżom za prowadzenie przez cały ten rok i poznawanie, jak mamy żyć. Również naszym kochanym matkom – dzięki im za to. Było to przeżycie, którego nie da się opisać. Bóg dał mi wytrwałość. Nigdy nie zaparłam się mojej wiary i miałam zawsze odwagę, w pracy czy gdziekolwiek się znajdowałam, mówić o moim Bogu. Miałam to wszystko głęboko zakorzenione w sercu, chociaż w życiu przechodziłam przez różne burze. Wyszłam za mąż za katolika. Kiedy urodził się nasz syn, nie pozwolono mi go ochrzcić w Kościele Ewangelickim. Po trzech miesiącach, mimo mojego sprzeciwu, syn ochrzczony został w Kościele Katolickim, tak samo moja córka, która urodziła się 4 lata później. Jednak nie byłam namawiana, żeby chodzić do Kościoła Katolickiego. Kochałam mój kościół, ale nie często mogłam chodzić do Białej na nabożeństwa, bo dzieci były małe i musiałam je wychowywać. Brakowało mi bardzo tych nabożeństw i tej wspólnoty. Moja wiara słabła i byłam zagubiona, ale cały czas modliłam się w domu razem z dziećmi i ku mojej wielkiej radości syn w wieku 5-ciu lat potrafił zmówić „Ojcze nasz”. Była to dla mnie wielka radość i powód do dziękowania Bogu.

Kiedy dzieci podrosły, zaczęłam chodzić częściej na nabożeństwa i tam poznałam siostry z naszej parafii, które też mieszkały na Złotych Łanach. Miałam już więc przyjaciółki, które zaprosiły mnie na Godziny Biblijne, a później na Studium Biblijne. Bardzo się cieszyłam, że nie jestem już sama. Na spotkania na parafii nasz ks. Mach zapraszał wielu ludzi, którzy byli zagubieni, ale poznali Jezusa Chrystusa i odtąd należeli do Niego. Słuchałam ich świadectw i to mnie bardzo budowało. Spotykaliśmy się też z siostrami na codziennych modlitwach u mnie, u Marysi Wałachowej, u Ani Tempich. Tak moja wiara wzrastała i nadeszła ta chwila, że byłam gotowa oddać moje życie Panu Jezusowi. Stało się to 6 kwietnia 1992 r. na spotkaniu w Wielkim Tygodniu. Przypominam sobie, że był wtedy zaproszony chór męski z Wisły. Były świadectwa, uwielbianie Boga i zachęcenie do przyjęcia Pana Jezusa. Był to dla mnie wielki dzień, gdy wyznałam wszystkie moje grzechy, prosiłam Pana, aby je odpuścił i przebaczył. Powierzyłam moją rodzinę i siebie naszemu kochanemu Ojcu w niebiesiech. Jestem wdzięczna ks. Machowi, który tak wiele uczynił, że odnalazłam się w tej społeczności. Ksiądz Mach też nieraz przyjeżdżał na spotkania modlitewne, które odbywały się w naszych mieszkaniach. Był z nami i chwała za to. Na koniec zacytuję moją modlitwę, jaka zaniosłam do Boga: „Panie Jezu Chryste, przychodzę do Ciebie w ten czas pasyjny pod Twój krzyż, tam na Golgocie i chcę Cię tak bardzo prosić i wyznać wszystkie moje grzechy, moje słabości, zaniedbanie czytania Pisma Świętego i modlitw, moje grzechy, które popełniłam nieraz świadomie w moim życiu. Ale ufam Tobie, Panie Jezu i wiem, że mi dopomożesz odnowić moje życie, że będziesz torował dalszą moją ścieżkę życia tak, abym nie zboczyła z tej drogi, którą Ty mi wyznaczasz. Daj mi siłę, ażebym dziś mogła Cię przyjąć do serca. Miej też w opiece moją rodzinę”.

Dziś w pokorze i z całą ufnością oddaję serce moje Tobie Panie, tak mi dopomóż Bóg do ostatnich chwil życia. Amen.

Marianna Korpiela

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *